Podróż AMERYKA JAKIEJ NIE ZNAMY
Tak łatwo przychodzi nam ocenianie Stanów Zjednoczonych w kategoriach kiczu, ignorancji i głupoty. Zupełnie nieświadomie zgadzamy się, że tam za oceanem to tylko sama komercja i plastik, a tu proszę bardzo. Figa z makiem wszystkim, którzy tak do tej pory myśleli. Zainteresowanych zapraszam do mojej bajki, która z tymi wyobrażeniami nie ma nic wspólnego, by nie powiedzieć, że jest ich zupełnym zaprzeczeniem.
Gdzie? 2009-08-23
Niewiele ponad 15 kilometrów od kamienistych nadbrzeży północnego stanu Maine leży wyspa Monhegan-wysublimowana atrakcja turystyczna, o której wie niewielu i dom dla tych, którzy chcą żyć inaczej. Maine słynie z poszczątkowanej linii brzegowej tworzącej piękny krajobraz i oazę dla spoconych turystów. Ci bardziej ambitni trafiają na Monhegan. Na wyspie znajdują się dwa hotele i dwa B&B (Bed & Breakfast), dwa sklepy spożywcze, dwie kawiarnie, dwie restauracje i to by było na tyle. Nie jest to raj dla pracoholika na wakacjach, któremu marzy się basen, sauna i korty tenisowe. Na takie wygody na pewno nie będzie można tu liczyć nigdy i chwała za to tym, którzy o tym decydują. Wyspa jest moim letnim domem, ucieczką od wszystkiego co miałkie. Jest miejscem, które przez pół roku jest rajem i przez drugie pół piekłem. Moi znajomi i rodzina wciąż pytają, dlaczego tu wracam, dlatego spróbuję odpowiedzieć im i sobie na to pytanie.
Jak? 2009-08-23
Na Monhegan można dopłynąć z trzech portów: Port Clyde, New Harbour i Booth Bay. W zimie promy kursuja dość sporadycznie, latem codziennie, odpowiedzialne są za dostarczenie podstawowych artykułów spożywczych, jak i przesyłek pocztowych. Na wyspie jest jedna przystań, choć czasami jej funkcje, w zalezności od wielkości barki przyjmują plaże. Na przystani podróżnych witają samochody dostawcze (jedyne auta na wyspie), które przewożą prowiant i bagaże turystów do hoteli. Prosto z przystani, w zależności od tego, czy jesteś gościem hotelowym, czy zatrzymujesz się u mieszkańców wyspy, trafiasz do swojego lokum. Rezerwacja jest wymagana w każdym hotelu i praktycznie nie ma mowy, o tym, że możesz się pojawić "z głupia frant".
Zima, czyli piekło! 2009-08-23
Obrazy jak z bajki, nie zapewniają jednak życia bez szarości dnia. Trudno określić to idylliczne miejsce mianem wioski rybackiej, ale właśnie tak mówią o niej Ci, którzy zmyślają swoje adresy. Mój to Aleja Oceaniczna nr 1, ale gdyby ktoś chciał wysłac mi paczkę wystarczy, że napisze Radek i poda kod pocztowy. Prawda jest taka, że większość mieszkańców pozostających w zimie na wyspie, to rybacy i ich rodziny. Mamy jeszcze nauczyciela w szkole podstawowej (w zeszłym roku uczyło się tu 4 chłopców), dwoje właścicieli sklepów, w których transakcje bezgotówkowe oznaczają zapisywanie zakupów na kartce papieru "na krechę", choć tu nazywają to systemem honorowym i na koniec pracowników poczty, razem ok. 60 mieszkańców.
A więc rybacy, nie inteligencja, choć jak sami wiemy "szkiełko i oko" nie zawsze idzie w parze z mądrością. Rybacy, w większości mężczyźni, choć są 3 kobiety, trudnią sie połowem homarów. Jest to zawód jeden z najtrudniejszych z jakim miałem do czynienia i o zgrozo niekoniecznie przynoszący godziwe wynagrodzenie. Jeszcze kilka lat temu sprzedaż homarów była zajęciem całkiem intratnym. Jednak dwa lata temu cena tego delikatesu spada do ok. 5 dolarów za kg w skupie. Jak na tutejsze warunki, to koszmar, nie idylla.
Co jednak robić by prowadzić godne życie, wychowac rodzinę i nie stracić kontaktu z rzeczywistością. Można uciec, bo tak łatwiej, choć ceną takiej przegranej jest brak poczucia bycia pod czyjąś opieką. Tu nikt nie jest sam. Zima zbliża. Kobiety, jak setki lat temu, chwytają się za szydełkowanie, robienie na drutach, rozwijanie swoich zdolności kulinarnych (choć nie łątwo jest wejśc w posiadanie odpowiednich produktów spożywczych, o warzywach i owocach zapominają nawet na pół roku). Gdy zamarznie kanalizacja, nie ma mowy, że nie znajdzie się choć kilku chętnych do pomocy. To jedna wilelka rodzina, w której co drugi jest bezrobotny, wujek i ciotka są alkoholikami, a dziadek nie ma za co palić w piecu. A i tak wszyscy się kochają.
Lato, czyli raj! 2009-08-27
W lecie jest pięknie. Ocean uspokaja każdego, zachody słońca rozczulają. Słońce wraz z delikatną oceaniczną bryzą smaga twarz. Mieszkańcy chwytają się każdego zajęcia i choć narzekają, że wszędzie turyści, to w głębi serca każdy jest zadowolony. Monhegan zaczyna żyć sezonem turystycznym pod koniec maja. To wtedy hotele odmrażają swoje wnętrza by wydać pierwszy oddech lata. Choć nieprzewidywalna i upierdliwa pogoda daje się we znaki do połowy lipca, to i tak o niebo lepiej jest usiąść nawet w deszczu pod parasolem, gdy przed oczami masz otchłań Atlantyku.
Na wyspie jest ponad 30 km szlaków turystycznych, co jest nie lada wyczynem, gdyż cała formacja ma 1.5 km szerokości i ok. 3 km długości. Najurokliwszy prowadzi po skałach i klifach, a spacer nie trwa dłużej niż 4 godziny. Słynąca z piękna, Monhegan stała się enklawą artystów. Malarze z Nowego Jorku i innych miejsc w Nowej Anglii, właśnie tu mają swoje wakacyjne studia, w których pracują i tworzą kolejne pejzaże. Nic dziwnego, bo weny twórczej na wyspie nie brak. Inspiracje czerpać można choćby z szumu fal, który wydobywa się spod najwyższego klifu w Maine (White Head), śpiewu syreny przeciwmgielnej umiejscowionej na wyspie naprzeciwko (niezamieszkana Manana Island), czy tańczących promieni światła wysyłanych w przestrzeń przez latarnię morską na szczycie Lighthouse Hill. Zmęczeni zgiełkiem mogą zaszyć się w gęstych lasach Cathedral Woods lub usiąść na wraku statku DT Sheridan i wypatrywać wielorybów.
Z pełną świadomością nazywam Monhegan rajem. Nie ma tu ani odrobiny kłamstwa, ani przesady. Jest jedynie radość i nostalgia, bo jestem niezmiernie szczęśliwy, że miałem okazję spędzić tu siedem lat i wiem, że przyjdzie niedługo czas by pożegnać się choć na chwilę, bo przecież nie na zawsze.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
sprawdzilem gdzie jest to Monhegan i okazuje sie, ze niedaleko Acadia NP, mam w planie wizyte w Acadii, wiec kto wie moze wpadne na ta Twoja wyspe. :)
Swietny opis, gratuluje.
Pozdrawiam
-
bardzo ciekawy opis! warto jest mieć miejsce do którego się powraca, taki kawałek własnego raju :):):)
-
Prawdę rzecze:)
-
Wierzyć się nie chce ze to USA.Urocze miejsce to Monhegan:)
-
E tam, zaraz amen;)
-
Amen!!!
-
Fantastyczna opowieść, przydałoby się troszkę poprawek (literówki, akapity i takie tam), ale przeczytałam i ogromnie mi się podoba. Będzie więcej zdjęć?
Ja mam jakieś niezwykłe uwielbienie do wysp... Usiłuję sobie wyobrazić jak się na takim skrawku ziemi mieszka... Gdybym mogła sobie wybrać miejsce na końcówkę życia, to tylko wyspa, poszarpane wybrzeże, mewy, huk fal, rybacy i spokojne monotonne życie w które się można zapatrzyć...
Maine jest przepieknym stanem a Panska wyspa musi byc oaza spokoju No i jedzenie dla wyrafinowanego podniebienia- lobster roll, swieze ostrygi, lobster w calosci czy krab.. Kto tego nie jadl ,nie wie co to delicje.